Postanowienie

with Brak komentarzy

Szczerze mówiąc, jakoś szczególnie nie wyobrażałam sobie powrotu do blogowania po latach, ale gdybym sobie wyobrażała, zapewne w mojej głowie ten wielki come back byłby czymś o naprawdę sporym ciężarze gatunkowym. Głęboką analizą stanu świata. Błyskotliwym felietonem na aktualnie istotny temat. Zaangażowaną polemiką z zażartym przeciwnikiem jakiejś bliskiej mi wartości. Wszystkim, tylko nie krócióteńkim, do bólu pragmatycznym postem obwieszczającym światu o postanowieniu. Ale takie są fakty – właśnie zalogowałam się na swoją stronę, żeby opublikować post o postanowieniu. Nie jakimś szczególnym, wiekopomnym postanowieniu. Nawet nie noworocznym, bo podjęłam je przed chwilą, 7. sierpnia, na spacerze z psem. 

Postanowienie brzmi – codziennie, do końca roku, będę wyprowadzać z domu jedną rzecz. Przez wyprowadzenie rozumiem pozbycie się – oddanie, sprzedaż lub wyrzucenie (jeśli do niczego innego już się ta rzecz nie nadaje).

Możesz mi powiedzieć, po ch. mi las?

Innymi słowy, na co mi takie postanowienie?

Czuję, że ilość rzeczy, które orbitują wokół mnie, zaczyna mnie przytłaczać i odbierać mi radość codzienności. Choć zapewne w porównaniu do przeciętnego współczesnego przedstawiciela polskiej klasy średniej nie posiadam aż tak dużo artefaktów, według mojej własnej definicji* to za dużo i emocjonalne oraz czasowe koszty obsługi mojego dobytku zaczynają być dla mnie nieakceptowalne.

Nie dążę do żadnego seksi minimalistycznego celu w stylu “posiadanie 100 rzeczy” lub “szafa kapsułowa” (choć myśl o kilku szmatach, z których każda do każdej pasuje jest bardzo kusząca”), nie wyznaczam sobie w ogóle żadnego celu poza tą jedną rzeczą mniej dziennie, codziennie. Do końca roku, żeby mieć jakiś horyzont – potem zobaczę co dalej.

Kryteria*, które przyjmuję

  • liczą się rzeczy, które z definicji są niezużywalne (przeterminowane kremy przeciwsłoneczne i do połowy zjedzone, zapleśniałe słoiczki wegańskiego paprykarzu odpadają)
  • za każdą nowo nabytą rzecz wyprowadzam dodatkową rzecz poza tą jedną dziennie

I tyle. Klikam „publikuj” i idę szukać pierwszej ofiary.

Zobaczymy, dokąd mnie ta ścieżka doprowadzi.

 *Definicja i kryteria są solą życia – to będzie osobny post